« powrót do spisu artykułów   

Idealne oświadczyny – marzenia kobiet w zderzeniu z rzeczywistością

Większość z nas Drogie Panie, już od najmłodszych lat, wyobraża sobie dzień swojego ślubu. Biała długa suknia, naręcza pięknych kwiatów, kareta, książę na białym koniu.. Idealny początek idealnego życia. Jednakże rzeczywistość mocno to weryfikuje. Dzięki temu nie ma dwóch takich samych ślubów, a kobiety marzące o śniadym brunecie wychodzą za mąż za niebieskookiego blondyna. I dobrze.

Codzienne życie, początkowo studia, następnie praca, usamodzielnienie się, urządzanie mieszkania, podejmowanie mniej lub bardziej złożonych życiowych decyzji – wszystko to modyfikuje nasze wyobrażenia o tym wyjątkowym dniu – naszych zaręczynach. Możemy założyć, że książę i biały koń już dawno przeszły do lamusa. Co nam pozostało? Czy nie mamy już szansy na wyjątkowe zaręczyny, romantyczny ślub i małżeńskie życie pełne wspaniałości?
Nic bardziej mylnego...

Coraz częściej żyjemy w biegu. Rano wstajemy z poczuciem, że już spóźniliśmy się do pracy. Pośpieszne szykowanie pozbawione rytuałów, kawa wypijana między dwoma stacjami metra, śniadanie w porze lunchu, lunch z porze kolacji – codzienność przeplatana zadaniami w pracy, ponieważ wszystkie mają status „na wczoraj”.. Poznawanie kandydata na męża odbywa się zazwyczaj przypadkiem, pomiędzy jednym i drugim dniem pracy, a wyjazdem integracyjnym lub imprezą dla singli, na którą wyciągnęła nas najlepsza przyjaciółka.
Proces zakochania również uległ przyśpieszeniu. Kolejne poziomy wtajemniczenia – pierwsze nieśmiałe spacery, pocałunki w parku, pieszczoty przy akompaniamencie romantycznych kawałków, obietnice, zobowiązania, wspólnie mieszkanie, snucie planów na przyszłość – zajmują coraz mniej czasu. Muszą się przecież wpisać w tempo życia. W przeciwnym razie mogą się wydać dla nas anomalią, przeciągającym się w nieskończoność obrządkiem zapoznania, który niczym odgrzewany kotlet odłożymy na bok i sięgniemy po coś bardziej fascynującego.
Tak bywa, ale być nie musi...

Na szczęście ile kobiet, tyle historii. Ile historii tyle związków. Ile związków tyle sposobów na szczęście. Dlatego zaręczyny mają miejsce na ławce w parku, meczu piłki nożnej, czy seansie krwawego thrillera w kinie. I trudno tu wymagać aby nasi mężczyźni czytali w myślach i oglądali znane nam komedie romantyczne. To że my Drogie Panie, ronimy na nich łzy i odtwarzamy najpiękniejsze momenty na kawie z koleżanką, nie znaczą wcale, że nasi panowie mają na ten temat dokładnie takie same odczucia. Możemy sugerować pewne rozwiązania, czy dostarczać „gotowce” wspominając jak wspaniale Alonzo oświadczył się Biance, jednakże to oni kierując się własnymi kryteriami, wybierają sposób na oświadczyny.

Możemy być zawiedzione i rozczarowane, ale musimy pamiętać, że nasi obecni już narzeczeni, wiele razy pytali sami siebie, czy jest to dobry moment i czy format sprosta naszym oczekiwaniom. A nieraz ciężko im sprostać nie znając hitów bollywood, bestsellerów Jane Austin, czy prywatnych wywodów koleżanki Alicji. Można się rozwodzić nad obywatelskim podejściem polskich mężczyzn do kwestii zaręczyn. Można debatować o poziomie ich romantyzmu, o ich reakcjach na sceny filmowe, które nas rozczulają i wprawiają w zdumienie. Można im wiele zarzucać, lecz trzeba pamiętać, że to ich decyzje i zachowanie kształtują nasze dalsze małżeńskie życie. Ponieważ każda z nas, niezależnie od charakteru, upodobań, czy oczekiwań, każda oczekuje tego wyjątkowego momentu, klęknięcia na kolano i zadania pytania, na które odpowiedź już dawno przygotowałyśmy.

Być może zdarzają się sytuacje, w których zaręczyny pokrywają się z marzeniami z czasów, kiedy jako małe dziewczynki, przymierzałyśmy pod nieobecność mamy jej ulubione szpilki i szale. Kiedy przeżywałyśmy pierwsze miłosne fascynacje i rozczarowania. Jednakże pamiętać trzeba, że nie jesteśmy księżniczkami, a nasi panowie nie są aktorami z desek najsłynniejszych teatrów. Dlatego liczy się przede wszystkim ten moment, nutka zaskoczenia i nasz partner, który z pewnością w tym dniu spróbował stanąć na głowie.

Idealne oświadczyny – cóż to jest? Dwa zdania wypowiedziane na osobności? Przysięga składana przed tłumem? Finał dnia, który udało nam się przewidzieć? A może całkowite zaskoczenie, które uwięzi nam głos w gardle? Niezależnie od wybranej metody, efekt tego krótkiego dialogu udaje nam się zawsze przewidzieć – zamykamy drzwi przedsionka i otwieramy okno na świat. Odkrywamy nowe rejony, wytyczamy wspólne ścieżki, a przede wszystkim udajemy się we dwoje w tym samym kierunku. I tu zaczyna się fascynująca podróż – pełna niespodzianek, nieprzewidzianych problemów, często kłótni i płaczu. Jednakże jest to bardzo istotna wyprawa. Dzięki niej mamy możliwość poznać się w różnych sytuacjach i nauczyć kompromisów, które są podstawą udanego związku małżeńskiego.
Ale do tego etapu dojdziemy w kolejnych historiach...

Agnieszka Domoń
www.platanic.pl

Zamknij

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.

Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.

Trwa ładowanie obrazu...