Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kaczunia186 gaduła
Dołączył: 20 Cze 2011 Posty: 255
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 21:35 Temat postu: Syndrom pustego gniazda |
|
|
Zauważyłam, że przy okazji dyskusji na jeden z tematów forum "Przygotowania do ślubu" pojawił się jeszcze jeden temat, dla mnie osobiście dość bolesny ... a mianowicie odchodzenie z domu, a tym samym opuszczanie rodziców (a może taki temat już gdzieś wcześniej był?). Jak Wy przez to przechodziłyście? Jak teraz się czujecie? Ja wiem, że niedługo przyjdzie na mnie pora, wiem, że to jest normalny, naturalny, kolejny etap życia, niezbędny do osiągnięcia pełnej dojrzałości. Tyle na poziomie intelektualnym. Na poziomie emocjonalnym bardzo martwię się o swoich rodziców i czasem ciężko poradzić mi sobie z tym lękiem _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sheryl maniak
Dołączył: 30 Gru 2010 Posty: 1221
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 21:40 Temat postu: |
|
|
............
Ostatnio zmieniony przez Sheryl dnia Pon 16 Sty 2012, 23:49, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
nimfa moderator
Dołączył: 02 Lip 2009 Posty: 10588
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 21:43 Temat postu: |
|
|
szczerze to ja się baaaaardzo cieszę, że wyprowadziłam się od rodziców i jesteśmy na swoim
nie było nigdy żadnych sporów czy waśni, ale jednak mieszkanie z rodzicami to pewne ograniczenia (gdzie idziesz? kiedy wrócisz? nie idz! zostań!) i kontrola. O rodziców się nie martwię bo są jeszcze w miarę młodzi, tata ma 48 lat a mam 45 nie chorują na nic ani nic w tym stylu. Pozatym mam do nich tylko 3 km. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
agattt moderator
Dołączył: 17 Lut 2011 Posty: 13577
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 21:50 Temat postu: Re: Syndrom pustego gniazda |
|
|
Kaczunia186 napisał: | Na poziomie emocjonalnym bardzo martwię się o swoich rodziców i czasem ciężko poradzić mi sobie z tym lękiem | Ja od kiedy nie mieszkam w domu (ponad rok) martwię się o rodziców i rodzinę o wiele bardziej niż jak byłam z nimi. Wprawdzie rodziców mam blisko, bo 4 km dalej, często się widzimy, ale jednak przeżywam. Sama wyprowadzka przyszła mi łatwo, rodzice nie mieli nic przeciwko, no i nadal nie mają. To w mojej głowie kłębią się myśli: "na pewno im smutno beze mnie", "jakbym z nimi mieszkała mogłabym im w czymś pomóc", "a co będzie jak jednego z nich zabraknie...". Wiem, że założenie swojej rodziny i własnego gniazda to coś naturalnego, rodzice też przecież zrobili to samo (mieszkają dość daleko od swoich domów rodzinnych), ale jednak czasami mi ciężko.
Staram się więc bywać często u rodziców, przyjeżdzamy na obiadki w co którąś niedzielę, zajeżdżam czasami po pracy zobaczyć co slychać.
W mojej rodzinie nigdy nie było super bliskości i okazywania sobie czułości, jako nastolatka miałam o to pretensje (porównywałam, ze "zżytymi" i kumpelskimi relacjami moich koleżanek z ich mamami), ale już od dawna wiem, że miłość w domu była i całkowite poświęcenie dla rodziny mam we krwi _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
shadow's wife guru
Dołączył: 15 Maj 2011 Posty: 10413 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 22:01 Temat postu: |
|
|
Ja chciałam się wyprowadzić od rodziców i zamieszkać z K., spróbować dorosłego życia. Na początku było mi ciężko, bo jestem mocno zżyta z moją rodzicielką, no i rodzice tęsknili... dobrze, że mam jeszcze młodszego brata Ale dałam radę, półtora roku nie mieszkam już z rodzicami i nie żałuję swojej decyzji.
Wiele się nauczyłam w tym czasie od gotowania, prania i sprzątania, po oszczędzanie i wiele wiele innych. Codziennie rozmawiam z mamą, odwiedzam co jakiś czas rodziców, częściej o nich myślę, nasze relacje są zupełnie inne jak nie mieszkamy już razem(w sensie pozytywnym inne). Choć wiem i widzę, że oni chcieliby żeby ich córcia była ciągle z nimi wiedzą,że jestem już dorosła, niedługo założę swoją rodzinę, taka jest kolej życia
Jak dla mnie póki co jest idealnie:) _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
agattt moderator
Dołączył: 17 Lut 2011 Posty: 13577
|
Wysłany: Wto 23 Sie 2011, 22:08 Temat postu: |
|
|
shadow's wife napisał: | odwiedzam co jakiś czas rodziców, częściej o nich myślę, nasze relacje są zupełnie inne jak nie mieszkamy już razem(w sensie pozytywnym inne). | U mnie jest tak samo. Teraz jak pojadę do domu rozmawiam z mamą o wielu rzeczach, o których wcześniej nie rozmawiałam. Mam swój dom, dbam o niego, rodzice traktują mnie już teraz bardziej jak równą sobie.
Swoją drogą czasami tak przeżywam to, że nie ma mnie przy rodzicach, ale mieszkać do domu to już bym nie wróciła _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia Katarzynka uzależniony
Dołączył: 31 Sie 2010 Posty: 572 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: Sro 24 Sie 2011, 7:32 Temat postu: |
|
|
Sheryl napisał: |
Za to przez te 3 lata mama do mnie dzwoni codziennie zapytać co u mnie słychać ;p ale M. mówi że po ślubie poprosi ją żeby rzadziej dzwoniła |
Moja mama potrafi dzwonić kilka razy dziennie. Dwa lata już nie mieszkam z nimi, a oni emocjonalnie nie mogą się z tym pogodzić. Dla mnie to już zakrawa pod jakąś maminą depresję, ponieważ ona ogląda non stop moje zdjęcia na komputerze i bardzo jej było żal, gdy zabrałam film z mojej studniówki. Powiedziała, że jestem okrutna. Wiem, czemu tak jest - zawsze łączyła nas symbioza, poza tym jestem jej jedynym dzieckiem.
Ja początkowo bardzo tęskniłam, ale teraz buduję swoje życie z mężem i nie zawsze odbieram te telefony. Kocham mamę, ale musi zrozumieć, że mam swoje, osobne życie. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
arsandra moderator
Dołączył: 19 Sie 2010 Posty: 5223 Skąd: Mazowieckie
|
Wysłany: Sro 24 Sie 2011, 8:24 Temat postu: |
|
|
Ja nie mieszkam z rodzicami już 4 lata, odkąd poszłam na studia. Do domu nie mam jakoś daleko, ale wiadomo...w weekendy człowiek też chce odpocząć czasem, wyspać się. Ostatnio rok to studia zaoczne, więc tym bardziej nie mogę. Pewnie jeździłabym jeszcze rzadziej, gdyby nie mój P., który też mieszka w tym samym mieście. Nawet na początku nie jeździłam co tydzień, najczęściej co 2, ale zdarzało się co 3, co 4, a nawet i półtora miesiąca (gdy akurat jakieś sprawy się nałożyły). Rozumieją to, mama nawet kiedyś chciała mi przyjechać i pomóc (chyba sprzątać albo coś ugotować), bo słyszała, że ledwo żyję.
Dzwonią do mnie albo ja do nich. Codziennie. Przynajmniej raz. Nie czuję się jakoś straszliwie obarczona tymi telefonami, fakt, czasem mi się nie chce gadać, bo nie ma czego, ale wtedy po prostu mówię, że jestem zmęczona i chce mi się spać i jutro pogadamy. Zawsze mam rundkę - najpierw z mamą, potem z tatą. W ogóle wydaje mi się, że lepiej zaczęło się układać przez te telefony niż nawet na żywo. Jakoś ja więcej mogę im powiedzieć....no i jest inaczej. Tym bardziej, że teraz mam porównanie, gdy praktycznie 2 miesiące u nich siedziałam. Jejku, ciężko się mieszka z rodzicami, kiedy człowiek przyzwyczaił się sam - tu dorosły, tam małe dziecko. Obawiałam się, że będzie gorzej, ale nie ma takich sytuacji jak u Kasi - że mama wpadła w jakąś depresję. Jak wyjeżdżam po dłuższej obecności, to zawsze mówi, że nie lubi i tak niby żartem, że kto ją uczesze, kto ją przywiezie z pracy jak nie ja:) _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaczunia186 gaduła
Dołączył: 20 Cze 2011 Posty: 255
|
Wysłany: Sro 24 Sie 2011, 12:03 Temat postu: |
|
|
Agattt mam tak jak Ty (choć ja się jeszcze nie wyprowadziłam, to wszystko przede mną). Martwię się przede wszystkim o ich samopoczucie psychiczne. Pewnie trochę przesadzam ... Spędzam z nimi sporo czasu, ale nie dlatego, że ja tego potrzebuję, ale dlatego, że mam wrażenie, że oni tego potrzebują. Starsza siostra z gniazda wyfrunęła kilka dobrych lat temu i mieszka 200 km od nas. Czuję się odpowiedzialna za moich rodziców (pewnie niesłusznie, przynajmniej w chwili obecnej), choć wiem, że sami muszą dojrzeć do pewnych rzeczy. Ciężko będzie, wiem to od dawna. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata85 guru
Dołączył: 27 Wrz 2010 Posty: 4318
|
Wysłany: Sro 24 Sie 2011, 18:11 Temat postu: |
|
|
Ja jestem w nieco trudniejszej sytuacji - rodzice są po rozwodzie, a Mama mieszka sama, w domu na uboczu. Opisywałam już na forum problemy, jakie pojawiły się przed ślubem..Ja sama mam duże trudności ze zdefiniowaniem słowa "dom", często mówię, że jestem znikąd. Wychowałam się w mieście, w którym teraz mój tata mieszka z nową partnerką, a z którym ja nie mam już nic wspólnego..Mama natomiast wyprowadziła się do miasteczka, do domku po swoich rodzicach. I mimo, że wyprowadziłam się " z domu" (w sensie emocjonalnym, dom, traktowałam miejsce, w którym znajdowała się Mama) już 6 lat temu, na studia, ciągle się martwię, dzwonię kilka razy dziennie i często bywam w tej mieścince, mimo, że za tym nie przepadam. Często odczuwam też coś na kształt wyrzutów sumienia, że Mama jest sama, a ja jestem szczęśliwa, daleko, z Mężem... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |