Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nheledore moderator
Dołączył: 15 Lip 2011 Posty: 6798 Skąd: K/T
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:12 Temat postu: Nheledore wyszła za mąż. I nie wraca ;) |
|
|
Jeśli moje dziecko zapyta kiedyś, co to jest ślub, odpowiem z pełnym przekonaniem, że to spełnienie. Po brzegi. Po opuszki palców i po czubek głowy. Spełnienie miłości, tysiąckrotnie powtarzanej w głowie przysięgi, wszelkich, głębokich życzeń i modlitw.
W piątek trzynastego drgała we mnie ekscytacja, która wiązała we mnie delikatne supełki napięcia, podniecenia i wzruszenia. Zasnęłam spokojna, szczęśliwa i pewna. Decyzji i wyboru człowieka.
Kiedy obudziłam się w sobotę z myślą, że to dzisiaj, zobaczyłam mały prostokącik błękitu nieba. I wyobrażałam sobie, że to Opatrzność do mnie mruga. Piłam poranną kawę i zobaczyłam, jak całe niebo otwiera się na mnie, moją miłość i mój dzień, tańczyłam na tarasie pod błękitnym niebem.
Poczucie odrealnienia miałam cały dzień- że niby to moja ślubna fryzura, albo makijaż? Wyszło pięknie, albo to ja nie zwracałam już na to uwagi.
Miałam welon wpięty we włosy i małe dziewczynki obok siebie, które patrzyły na mnie z zachwytem, z jakim to ja patrzyłam kiedyś na panny młode.
Ubierałam się razem z siostrą i mamą. Czułam ich drżące ręce i śmiałam się, bo poczucie ślubnego stresu jest i było mi zupełnie obce. W międzyczasie wyplątał mi się mały kosmyk włosów, a ja kazałam go zostawić, bo sprawiał rozkoszne wrażenie naturalności i normalności. W domu był chaos, bo mama spóźniła się z ubiorem, siostra też. Nagle nikt się mną nie interesował, bo każdy zaczął spieszyć z zapinaniem mankietów, guzików, zamków i rzemyków w butach. Stałam w oknie i tak strasznie nie mogłam doczekać się Łukasza. Tak strasznie chciałam go przytulić i zobaczyć, złapać za rękę, schwytać jego wzrok. Gdy tak stałam sama, samiutka w pokoju, w długiej, białej, wymarzonej sukni, z tą fryzurą, welonem, piórkiem we włosach rozbudziły się we mnie wszystkie emocje. Stałam przed lustrem i widziałam, jak wygląda szczęście. Opierałam się o komodę i krzyczałam do siebie, że to dzień, który błogosławi Bóg. I kiedy tak stałam, przed lustrem i tuż obok okna i kiedy patrzyłam w niebo, dziękowałam Bogu, poczułam Jego chuchnięcie i dotyk. Naprawdę, Bóg chuchnął na mnie i powiedział: idź.
Łzy tańczyły pod powieką, a ja usłyszałam głos Łukasza. Śląska tradycja nakazuje, żeby Młody wykupił Młodą Pannę. Mój szwagier przygotował prześcieradło, na którym były trzy serca i suwaczek ślubny, z którego zawsze się śmiał z napisem: "Loading Complete".
Nie jestem w stanie powiedzieć, jak zeszłam po schodach, choć szłam bardzo powoli. Kiedy zobaczyłam te ciepłe, brązowe oczy, ten cudowny uśmiech i te dołki, które tak kocham i które tak często całowałam świat wirował mi w głowie i nie widziałam nic oprócz niego. Jego ramiona i dłonie były tylko potwierdzeniem, że będzie cudownie.
Rodzice byli bardzo poruszeni- przecież to my, ich najmłodsze dzieci czekały na błogosławieństwo. Mój Tato- maczo, charakter chłodny i olewawczy miał w oczach łzy. Moja Mama powiedziała tylko, że tak szybko jej dorosłam. Ściskałam Łukasza za rękę i przez łzy zawołałam tylko "nie rycz!". Oboje wyciągnęliśmy czoła do ich rąk, po krzyżyki, po ten znak, który mówi: idźcie i bądźcie szczęśliwi. I tacy wyszliśmy z domu, rozedrgani, poruszeni i szczęśliwi.
Gdzieś obok nas były głosy, twarze, kamera, kwiaty, aparaty i flesze, w tym wszystkim my. Tacy jak zwykle- roześmiani i trzymający się za ręce.
Droga do Kościoła była pełna napięcia, bo moja roztrzepana świadkowa zapomniała swojego dowodu osobistego, po który musiała wrócić, a ja pytałam fotografa, czy tylko my jesteśmy taką rodziną Adamsów. Dopiero niedaleko Kościoła zobaczyłam samochód przejeżdżający obok nas i wystający język mojej siostry- wtedy napięcie puściło uśmiech
Tuż pod Kościołem zaczął padać deszcz, a mnie w ogóle to nie przeszkadzało, bo miałam to przeświadczenie, że dzieje się wszystko trochę niezależnie ode mnie, że ma być właśnie tak i że właśnie tu miała się zacząć nasza historia.
Do Kościoła wprowadził mnie tata, tak strasznie ze mnie dumny i tak bardzo spięty. Trzymał mnie mocno, a ja szłam z tym ogromnym uśmiechem i nic niewidzącym wzrokiem, nic- oprócz jego oczu, jego wzroku i jego szczęścia.
Kiedy zaczęła się ta najpiękniejsza i najważniejsza Msza życia złapałam Łukasza za rękę. Słyszałam księdza, czułam moje poruszające się wargi i dłoń mojego już-męża. Zobaczyłam znak i weszłam na ołtarz, żeby przeczytać czytanie z Księgi Rodzaju o ustanowieniu małżeństwa. Następny wszedł Łukasz i przeczytał List do Efezjan o tajemnicy małżeństwa. Patrzyłam na niego z dumą, bo oto on- mój wspaniały, cudowny czytał o tym, że mężowie powinni miłować swoje żony jak siebie samych. Już wtedy czułam jak Duch Święty unosił się pod kopułą i wśród nas. Potem, kiedy drugi z księży i przyjaciół jednocześnie wygłosił kazanie wzruszyłam się. Nawet nie dlatego, że mówił o naszych najważniejszych datach i mówił o naszych zaręczynach. Nawet nie dlatego, że tak pięknie mówił, jak rozkwitłam przy Łukaszu i tuż obok niego. Ale dlatego, że powiedział mi, z ołtarza, tak przy wszystkich, że Łukasz mnie kocha prawdziwie, głęboko, i do cna. Że wie, widzi i żebym zawsze patrzyła w te kochające oczy.
Kiedy przyszedł czas na oświadczenie woli wstąpienia w małżeństwo, zdecydowanie i pewnie mówiliśmy "chcemy". Kiedy zaś przyszedł czas na potwierdzenie chęci przyjęcia potomstwa zakrzyczałam do mikrofonu i widziałam iskierki w oczach księży i Łukasza- to było tak szczere, tak bardzo ze mnie, że każdy poczuł, że to prawda.
Przysięga złożyliśmy patrząc sobie w oczy i z uśmiechami. Nasze głosy były pewne i nie złamały się ani na sekundę. Wypełniły cały Kościół i będą mi szumieć w uszach chyba do końca życia. Gdy Łukasz nałożył mi obrączkę, ucałował moją dłoń, zaś ja przed nałożeniem obrączki jemu pocałowałam ją. Ksiądz zaprosił nas, byśmy podpisali dokumenty, a Łukasz zapytał na cały Kościół: czy mogę pocałować Pannę Młodą. Wśród braw, oklasków i śmiechów pocałował mnie mój MĄŻ uśmiech
Cała Ceremonia, którą przygotowali nam księża- przyjaciele była właśnie taka. Spokojna, stonowana i radosna.
Przy znaku pokoju podeszliśmy do rodziców, a sobie daliśmy buziaki, trzymaliśmy się za ręce i zerkaliśmy na siebie co i rusz.
Komunię przyjęliśmy pod dwoma postaciami i tu był kolejny podmuch Ducha Świętego, który oddawał nasze małżeństwo pod opiekę Boga. I ja to czułam, bo miałam gęsią skórkę i oczy pełne łez, które nie kapały, a tańczyły pod powiekami.
Księża odprawili najdłuższą wersję mszy, co było dla nas dużym prezentem. Między innymi przy błogosławieństwie ksiądz mówił, by Bóg "pobłogosławił służebnicę Martynę i jej łono".
Z Kościoła wychodziliśmy dumni, radośni, spełnieni i sami. Goście czekali na nas z groszami i z ryżem, kwiatami i życzeniami.
Na sali powitały nas Mamy chlebem, solą, mnie wodą, Łukasza wódką. Mój mąż przeniósł mnie przez próg, a goście zaczęli śpiewać "sto lat", zaśpiewali tysiąc zwrotek, a my zrobiliśmy dwa kółka, robiąc gest toastu. Kieliszki zbiliśmy z impetem w drobny mak, mnie urwał się guzik od trenu i tak zaczęła się szalona, zabawna i cudowna noc.
Wesele było fantastyczne, zatańczyliśmy walca do muzyki z bajki Anastazja wśród braw, potem tańczyliśmy i czaczę i sambę i rumbę i salsę uśmiech
Było wyśmienicie, goście nie schodzili z parkietu, a gdy wychodzili, strasznie chwalili organizację i ceremonię. A przede wszystkim nas. Mówili, że jesteśmy niesamowici, świetni i że wiedzą, że damy radę. Zgrany z nas duet, bardzo radosny i tą radością obdarowaliśmy wszystkich.
Podziękowania wyszły pięknie, bo rodzice naprawdę docenili materiałowe anioły, a ja powiedziałam, że od teraz to one będą nad nimi czuwać, tak jak oni czuwali nad nami, a w rękach trzymają serca- nasze serca, bo bardzo ich kochamy.
Potem Łukasz wszedł na podest ze swoimi kongami (takie duże bębny)- ubrany w trampki, krótkie spodenki i koszulę w kratę. Powiedział, że skoro poznaliśmy się na koncercie, chce zrobić dla swojej ŻONY mini koncert. Na środek sali przytargałam krzesło i usiadłam tuż na przeciw Łukasza. Zagrał na kongach, a kolega z orkiestry śpiewał. Zagrali pięć utworów, a ja popłakałam się na Beniaminie Wilków i Wicked Game Chrisa Isaaka. Zrobili niesamowitą atmosferę, bo kiedy skończyli, ja wstałam i głosem pełnym łez obiecałam mu przy wszystkich, że nigdy nie zgaszę jego pasji, jaką jest muzyka. Goście długo nic nie mówi, a orkiestra zagrała nam Sen o Wiktorii Dżemu, przy którym puściło mi wszystko i popłakałam się wypełniona szczęściem i spełnieniem po brzegi. Drżącymi ustami śpiewałam: "a gdyby tak wszyscy ludzie mogli przeżyć taki jeden dzień"...
Było niesamowicie, cudownie i szczęśliwie. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, bo tak strasznie dużo dałam Mu siebie, a jeszcze więcej od niego dostałam jego. I miłości w najczystszej postaci. Takiej czystej i prawdziwej, jak jeszcze nigdy o nas nie myślałam.
Czuję, że potrzebujemy dziecka i czuję, że ono na nas czeka i WIEM, że niebawem do nas przybędzie.
Ostatnio zmieniony przez nheledore dnia Pon 23 Lip 2012, 14:41, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
agattt moderator
Dołączył: 17 Lut 2011 Posty: 13577
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:20 Temat postu: |
|
|
Przepięknie, prześlicznie, jesteście cudowni _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
MADI uzależniony
Dołączył: 28 Lut 2012 Posty: 685
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:34 Temat postu: |
|
|
Woow! cóż za opis,sama sie poryczałam!
Sedreczne gratulacje i takiej miłości do konca zycia! _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karolina1984 guru
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 6034
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:36 Temat postu: |
|
|
Nhele, ty babo. Kocham Cię.
Człowiek czyta, wie, że nie do końca jego bajka- i żałuje, że tak nie jest.
Jakże ja bym chciałą tak odczuwać świat... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
spasi maniak
Dołączył: 09 Sie 2011 Posty: 1036 Skąd: okolice Warszawy
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:39 Temat postu: |
|
|
nheledore WOW! Ty to potrafisz pisać! Przepiękna relacja! Widać jaka radosna i szczęśliwa z ciebie dziewczyna. Oby taki piękny uśmiech gościł zawsze na twojej twarzy. Gratuluję!
Ps. śliczny bukiet _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
NutkaMisio maniak
Dołączył: 04 Lip 2011 Posty: 1145 Skąd: Płock
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:46 Temat postu: |
|
|
Świetna relacja Z tymi "podmuchami" Ducha Świętego
Dużo dużo szczęścia
w temacie jest że nie wracasz?? _________________
Ostatnio zmieniony przez NutkaMisio dnia Sro 18 Lip 2012, 9:53, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
aska1986 bywalec
Dołączył: 18 Lip 2012 Posty: 100 Skąd: lubelskie
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:52 Temat postu: |
|
|
przepiękna relacja...pełna uniesień, emocji i prawdy... chciałabym przeżyć ten wyjątkowy dzień w tak piękny i emocjonalny sposób _________________ Aśka |
|
Powrót do góry |
|
|
delikatna0 guru
Dołączył: 30 Kwi 2011 Posty: 3905 Skąd: Łopolskie ;)
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:52 Temat postu: |
|
|
jejku piękny opis - wspomnienia na pewno jeszcze piękniejsze:) gratuluję Wam z całego serducha! _________________ "Śmiało, bądźmy delikatni!"
|
|
Powrót do góry |
|
|
ruda_wiewiórka moderator
Dołączył: 01 Gru 2011 Posty: 12149 Skąd: Ze Stumilowego lasu :)
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:53 Temat postu: |
|
|
Oczywiście się popłakałam czytając tak piękne słowa o miłości ślubie kościelnym
Wyglądaliście pięknie _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia_w moderator
Dołączył: 02 Gru 2008 Posty: 4298 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro 18 Lip 2012, 9:54 Temat postu: |
|
|
Nhele, popłakałam się normalnie! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |