|
Forum ślubne Ślub-Wesele.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
annn maniak
Dołączył: 07 Sty 2012 Posty: 1883 Skąd: zawsze tam gdzie Ty :)
|
Wysłany: Wto 31 Lip 2012, 21:19 Temat postu: |
|
|
Mój obecny narzeczony pomagał mi przy zadaniu z geografii, był znajomym mojego brata, a my w domu nie mieliśmy internetu a on akurat miał, ja powiedziałam bratu że potrzebuję materiałów do opracowania projektu z geografii, w domu miałam jedynie podręcznik, brat pomyślał że powie koledze on zawsze dobrze się uczył aby coś dla mnie znalazł, tamten do mnie napisał, powiedział że może mi podać parę niezbędnych informacji, zadzwonił, trochę pomógł, od tego czasu zaczęliśmy ze sobą pisać, potem dzwonić do siebie, w końcu się spotkaliśmy.. i tak to się zaczęło _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
gosia86 gaduła
Dołączył: 11 Lut 2012 Posty: 433 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sro 1 Sie 2012, 8:06 Temat postu: |
|
|
To może i ja opowiem naszą historię .
Pewnego dnia na ostatnim roku studiów, w trakcie pisania pracy, magisterskiej ze znużenia tym tematem zawędrowałąm na pewien portal. Zarejestrowałam się i zaczęłam wędrować od profilu do profilu. I w końcu natrafiłam na mężczyznę który wywołał u mnie chęć zostawienia komentarza. Wymieniliśmy ze dwa maile i nastąpiła cisza. Na jakiś czas zapomniałam o nim i korespondowałam z innymi. Ale któregoś dnia przez przypadek kliknęłam w jego profil i od razu odpisał. I tak rozpoczęła się bardzo ożywiona korespondencja w której okazało się, że świetnie się rozumiemy i wiele nas łączy. Po około miesiącu doszliśmy do wniosku, że czas się spotkać. Problem polegał na tym że dzieliło nas ponad 500 km. Ale mojemu S. było to niegroźne. Pewnego styczniowego dnia po 12 godzinnej podróży z Pomorza wyskoczył na zaśnieżony mini peron pewnego uzdrowiska na Śląsku. Kiedy go zobaczyłam od razu wiedziałam, że to TEN. Wziął mnie wtedy za rękę i tak do dziś kroczymy ramię w ramię. Tzn. nie było aż tak cukierkowo cały czas. Po 3 dniowym niezwykłym czasie bycia razem, trzeba było się rozstać. Podróż powrotna mojego S. trwała 18 h z powodu problemów na kolei, zamarzniętych trakcji i innych. A on po niej stwierdził, że warto było bo ma mnie . I tak wędrowaliśmy oboje średnio co dwa tygodnie przez 1,5 roku. A później życie się tak potoczyło, że ja wylądowałam na Pomorzu i tak sobie już rok razem mieszkamy. I powiem Wam - było warto _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pączek kandydat
Dołączył: 23 Sie 2012 Posty: 53 Skąd: Wojkowice
|
Wysłany: Pią 31 Sie 2012, 0:29 Temat postu: |
|
|
My poznaliśmy się jeszcze za czasów gimnazjum-K. już kończył, mnie został jeszcze rok jeszcze przed zakończeniem pojechałam z przyjaciółkami nad wodę i tak siedziałyśmy, rozmawiałyśmy, aż jedna z nich zobaczyła swojego kuzyna idącego w naszą stronę, z jakimiś dwoma chłopakami-jednym z nich był K. serducho jakoś mocniej zabiło podeszli do nas, przywitali się, pogadaliśmy i poszli. Kilka dni później znów całą ekipą spotkaliśmy się nad wodą, pogadaliśmy, pograliśmy w siatkę i umówiliśmy się na drugi dzień, potem na kolejny zaczęliśmy ze sobą pisać, flirtować i tak niecałe 2 miesiące później zostaliśmy parą _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
lauraire guru
Dołączył: 23 Maj 2012 Posty: 8431
|
Wysłany: Wto 4 Wrz 2012, 13:00 Temat postu: |
|
|
Zaczęło się tak, że pewnego dnia mój I. przyszedł do mojej mamy na badania, coś mu się tam z oczętami porobiło. Nasze matki pracują w jednej przychodni. Gdy wszedł do gabinetu po badaniu, ponoć zobaczył moje zdjęcia na biurku mamy I wywiązała się rozmowa, tak się złożyło, że I. w tym czasie mieszkał w UK, a ja gówniara byłam przed maturą i mama chciała żebym wyjechała na wakacje do Anglii podszkolić jeszcze bardziej język. I. zaproponował, że mogłabym mieszkać z nim, że pomoże mi znaleźć prace itd itp. Jako, że moja mama znała go już dwadzieścia parę lat i nie bała się mnie tam posłać, stwierdziła, że to byłby super pomysł. Podała mu moje namiary. Mama wróciła z pracy opisała mi sytuację, byłam wściekła, nie chciałam nigdzie jechać (miałam chłopaka w tym czasie) I. do mnie napisał, ja mu odpisałam, że w tym roku nie ma mowy.
Dał sobie spokój na jakiś czas, za niecały rok znowu się odezwał i znowu go spławiłam i za kolejny rok znowu to samo. W końcu po 3 latach stwierdziłam, że a pal licho JADĘ Pojechałam z koleżanką, odebrał Nas i ponoć już wtedy wiedział, że to będzie to. 3 lata na mnie czekał, a ja w tym czasie rozchodziłam i schodziłam się z byłym chłopakiem... Przez ostatni rok przed moim wyjazdem bardzo intensywnie rozmawialiśmy na skype, na gg. Wszystkie wieczory zamiast wychodzić gdzieś siedzieliśmy i gadaliśmy. Przecież nie byliśmy nawet jakimiś super przyjaciółmi
Zamieszkałam z nim jako koleżanka, on próbował od pierwszego dnia się do mnie zbliżyć, zaprosić mnie gdzieś. Jego podchody były słodkie i komiczne Pamiętam jak raz go spławiłam (do dziś mi to wypomina:P) Długo się nie męczył, po tygodniu mieszkania razem ( jeszcze był jego brat i moja koleżanka) oglądaliśmy jakiś film, przykryci wspólnie kocem, wielkim kocem... Dzień wcześniej też tak było i pod kocem dotykał swoją stopą mojej (fajny podryw). No w każdym razie po równym tygodniu, w moje imieniny oglądając ten filmu niby usnęliśmy pod tym kocem, ja oparłam głowę o jego ramię, a on złapał moją dłoń. Najfajniejsze, że ponoć tak słodko leżeliśmy, że jego brat zrobił Nam zdjęcie i mamy pamiątkę z naszych pierwszych chwil bycia parą |
|
Powrót do góry |
|
|
oldziiaa guru
Dołączył: 12 Lis 2012 Posty: 3655 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Nie 30 Gru 2012, 0:11 Temat postu: |
|
|
Historia wyszła długa, wybaczcie w pierwszej mierze miałam być dziennikarką felietonistką, ale mi nie wyszło, więc w takich chwilach otwiera mi się natura pisarki . Oto nasza historia: ja i mój W.
Spotkaliśmy się w pracy. Zapoznał nas wspólny znajomy - szliśmy oboje korytarzem,nasze drogi by się nie skrzyżowały, ale on nas zaczepił przedstawił sobie i każdy poszedł w inną stronę. Później mój nowo poznany W zaczął kręcić się obok mojego stanowiska pracy, i tak z czasem bardziej się poznawaliśmy.
W końcu nadszedł czas na spotkanie w mniej formalnych warunkach - ot tak przyjacielskie spotkanie. Zabrał mnie na najlepsze sushi jakie w życiu jadłam (do tej pory jest to nasza ulubiona knajpka).
Stopniowo z czasem zabierał mnie na przejażdżki samochodem ciemną nocą w okolice Warszawy. Nie kończące się rozmowy, oglądanie widoków, nowe piękne miejsca w blasku nocy...ale dla mnie wciąż był dobrym kolegą. Nie potrafiłam darzyć go większym uczuciem.
Pewnego dnia poznałam kogoś innego i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Dość szybko zostaliśmy parą. Tego dnia kiedy to się zdarzyło miałam umówione spotkanie do kina z W. i wtedy też mu powiedziałam, że właśnie jestem w związku. Jak się później okazało właśnie na tym wypadzie chciał zaproponować naszej znajomości coś więcej - odkryć cząstkę uczuć do mnie. Nasze kontakty rozluźniły się na kilka miesięcy, a mój związek okazał się toksyczny, z którego moja ślepa miłość nie potrafiła mi samej zrezygnować. W. pomógł mi się otrząsnąć, był moim pocieszycielem. Osobą której mogłam powiedzieć wszystko - przyjacielem. Prócz niego nie miałam nikogo komu mogłam się zwierzyć.
Ostatecznym krokiem między zamknięciem przeszłości i teraźniejszości okazał się zaproponowany przez niego wyjazd do Paryża. Do ostatniej chwili miałam wątpliwości czy dobrze robię - ale to był ten czas kiedy musiałam zamknąć za sobą furtkę i wyrwać się ze szponów toksycznego związku, który zmienił mój charakter po dzień dzisiejszy.
W końcu pojechaliśmy, po 4 dniach pełna rozterki i bólu po nieszczęśliwej miłości nie byłam najmilszym towarzyszem podróży (a droga powrotna była samochodem - tylko we dwoje). Bardzo go wówczas raniłam, co wypomina mi czasem w żartach do tej pory - oh chyba nigdy nie odkupie winy
Po powrocie do Polski W jak się okazało chciał rezygnować, ograniczał nasz kontakt...a ja? ja po tyg stwierdziłam, że czegoś mi w życiu brakuje, że tak smutno mi bez niego. Byłego ostatecznie kopnęłam w cztery litery. A sama zaczęłam zabiegać o mojego przyjaciela, którego tak mi brakowało, jedynego który mógł wypełnić moją pustkę... i tak powróciliśmy do naszych samochodowych wycieczek. Ale wciąż nie potrafiłam obdarzyć go uczuciem. Codziennie słyszał,że nic z tego nie będzie, że nie potrafię go pokochać, pocałować, że potrzebna tu jest miłość. I mimo, iż on mi wyznał uczucia - ja nie mogłam - ale się nie poddawał.
Pewnego dnia zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą na imprezę rodzinną przyjaciela. Te wszystkie ciotki, babcie, matki określały mnie jako jego dziewczynę - na początku poprawiałam, ale po paru chwilach już nie miałam siły każdemu z osobna tłumaczyć, że tak nie jest, wiec machnęłam na to ręką, a one żyły w swoim przekonaniu.
Aż nadeszła pewna noc, nocowałam u W (już nie pierwszy raz) i obudziłam się w nocy. Wstałam, spojrzałam na niego i TO poczułam. Obudziłam go przytulając się i tarmosząc mówiąc, że go kocham i nikogo innego już nie chce....
Czekał na mnie rok, dodatkowe pół roku zmagał się z moim odtrącaniem, ale doczekał się. Ten dzień, a raczej noc została wytypowana jako Nasza Oficjalna Data bycia razem. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
imoterp Gość
|
Wysłany: Sro 16 Sty 2013, 12:21 Temat postu: |
|
|
oldziiaa napisał: | Historia wyszła długa, wybaczcie w pierwszej mierze miałam być dziennikarką felietonistką, ale mi nie wyszło, więc w takich chwilach otwiera mi się natura pisarki . Oto nasza historia: ja i mój W.
Spotkaliśmy się w pracy. Zapoznał nas wspólny znajomy - szliśmy oboje korytarzem,nasze drogi by się nie skrzyżowały, ale on nas zaczepił przedstawił sobie i każdy poszedł w inną stronę. Później mój nowo poznany W zaczął kręcić się obok mojego stanowiska pracy, i tak z czasem bardziej się poznawaliśmy.
W końcu nadszedł czas na spotkanie w mniej formalnych warunkach - ot tak przyjacielskie spotkanie. Zabrał mnie na najlepsze sushi jakie w życiu jadłam (do tej pory jest to nasza ulubiona knajpka).
Stopniowo z czasem zabierał mnie na przejażdżki samochodem ciemną nocą w okolice Warszawy. Nie kończące się rozmowy, oglądanie widoków, nowe piękne miejsca w blasku nocy...ale dla mnie wciąż był dobrym kolegą. Nie potrafiłam darzyć go większym uczuciem.
Pewnego dnia poznałam kogoś innego i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Dość szybko zostaliśmy parą. Tego dnia kiedy to się zdarzyło miałam umówione spotkanie do kina z W. i wtedy też mu powiedziałam, że właśnie jestem w związku. Jak się później okazało właśnie na tym wypadzie chciał zaproponować naszej znajomości coś więcej - odkryć cząstkę uczuć do mnie. Nasze kontakty rozluźniły się na kilka miesięcy, a mój związek okazał się toksyczny, z którego moja ślepa miłość nie potrafiła mi samej zrezygnować. W. pomógł mi się otrząsnąć, był moim pocieszycielem. Osobą której mogłam powiedzieć wszystko - przyjacielem. Prócz niego nie miałam nikogo komu mogłam się zwierzyć.
Ostatecznym krokiem między zamknięciem przeszłości i teraźniejszości okazał się zaproponowany przez niego wyjazd do Paryża. Do ostatniej chwili miałam wątpliwości czy dobrze robię - ale to był ten czas kiedy musiałam zamknąć za sobą furtkę i wyrwać się ze szponów toksycznego związku, który zmienił mój charakter po dzień dzisiejszy.
W końcu pojechaliśmy, po 4 dniach pełna rozterki i bólu po nieszczęśliwej miłości nie byłam najmilszym towarzyszem podróży (a droga powrotna była samochodem - tylko we dwoje). Bardzo go wówczas raniłam, co wypomina mi czasem w żartach do tej pory - oh chyba nigdy nie odkupie winy
Po powrocie do Polski W jak się okazało chciał rezygnować, ograniczał nasz kontakt...a ja? ja po tyg stwierdziłam, że czegoś mi w życiu brakuje, że tak smutno mi bez niego. Byłego ostatecznie kopnęłam w cztery litery. A sama zaczęłam zabiegać o mojego przyjaciela, którego tak mi brakowało, jedynego który mógł wypełnić moją pustkę... i tak powróciliśmy do naszych samochodowych wycieczek. Ale wciąż nie potrafiłam obdarzyć go uczuciem. Codziennie słyszał,że nic z tego nie będzie, że nie potrafię go pokochać, pocałować, że potrzebna tu jest miłość. I mimo, iż on mi wyznał uczucia - ja nie mogłam - ale się nie poddawał.
Pewnego dnia zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą na imprezę rodzinną przyjaciela. Te wszystkie ciotki, babcie, matki określały mnie jako jego dziewczynę - na początku poprawiałam, ale po paru chwilach już nie miałam siły każdemu z osobna tłumaczyć, że tak nie jest, wiec machnęłam na to ręką, a one żyły w swoim przekonaniu.
Aż nadeszła pewna noc, nocowałam u W (już nie pierwszy raz) i obudziłam się w nocy. Wstałam, spojrzałam na niego i TO poczułam. Obudziłam go przytulając się i tarmosząc mówiąc, że go kocham i nikogo innego już nie chce....
Czekał na mnie rok, dodatkowe pół roku zmagał się z moim odtrącaniem, ale doczekał się. Ten dzień, a raczej noc została wytypowana jako Nasza Oficjalna Data bycia razem. |
Piękna historia Ja z Igorem poznałam się w liceum. I ona i ja uczęszczaliśmy na dodatkowe zajęcia z siatkówki no i chyba to nas połączyło i łączy, aż po dziś dzień |
|
Powrót do góry |
|
|
mademoiselle gaduła
Dołączył: 12 Maj 2010 Posty: 405 Skąd: Siemianowice Śl.
|
Wysłany: Sro 16 Sty 2013, 15:35 Temat postu: |
|
|
ok to ja opiszę tu swoją historię (bardzo ją lubię)
Nigdy nie wierzyłam, że mogę poznać kogoś przypadkiem. Nie wierzyłam w historie "spojrzeliśmy się na siebie w autobusie i tak się zaczęło" albo "szłam z rękami pełnymi książek, dobiliśmy do siebie, on pomagał mi podnieść i od tego się zaczęło"
Pracowałam w przedszkolu, które miało 2 placówki. Z dnia na dzień przeniesiono mnie z jednej do drugiej. Byłam zła, bo było to daleko, na drugim końcu miasta .. no, ale niestety trzeba było wytrzymać, bo dostałam określone przywileje. Miałam swoją grupę, byłam nauczycielem-wychowawcą, a zarazem stałam się kierownikiem placówki (właściwie zajmowałam się głównie sprawami personalnymi ). Praca marzeń!
Pod koniec sierpnia jak to w lat dużo przebywaliśmy na naszym placu zabaw. Z placem tym graniczył jednak pewien budynek innej firmy. Jak na złość był w tym czasie remontowany. Miałyśmy niezły ubaw jak chłopaki siedziały na dachu bez koszulek, a my tylko zerkałyśmy w ich stronę Mnie osobiście denerwowało to, że korzystali z naszej furtki i mając własny klucz to my musiałyśmy im ją otwierać! (bo tu farby, tu wiaderko). Czasem zostawiali ją otwartą, a moje dzieci sięgały już do klamki!
No i był jeden PAN - mój M. - razem ze swoim przyjacielem są właścicielami tej firmy który, co przechodził tylko do mnie zagadywał. A to czy go wezmę do grupy, a czy może być w przedszkolu i takie inne pierdoły widywałam go w południe jak pracował i po południu jak już też kończyli. Po kilku dniach specjalnie chciałam wychodzić na dwór, żeby zobaczyć czy jest, ale nie mogłam mu tego pokazać! Aż w końcu zaczął podchodzić jak tylko koleżanki moje tracił się z widoku. Zapytał czy przygarnę go do przedszkola i dam mu numer telefonu. Odpowiedziałam "Proszę kontaktować się z dyrekcją" Za drugim razem znowu poprosił i ja mu powiedziałam "Ok niech Pan da swój, a ja się zastanowię czy odpiszę" Oczywiście nie wytrzymałam i po pracy zaraz napisałam! Żadna koleżanka nie chciała mi wierzyć, że mu dałam nr telefonu
Jeszcze kilka dni remontowali ten budynek, ale M. miał już inne zlecenie i raz był raz nie .. gdy go nie było czegoś mi brakowało. Chodziłam do pracy z myślą, że go zobaczę Pisał mi codziennie czy będzie czy nie, a jak był to wychodził na przystanek po mnie. Pamiętam jak raz tak właśnie dotarliśmy pod przedszkole, on miał iść do siebie, a ja już do dzieci i mówi "może buziak na powitanie?" - to dostał w policzek. Potem dostałam smsa "myślę, że Twoje usta byłyby słodsze"
Raz było mi go szkoda, bo przyjechał tylko coś przywieźć chłopakom i pisał do mnie, że jest, że chce tylko mnie zobaczyć, ale my byłyśmy podczas śniadania z dzieciakami i niestety nie słyszałam ..
Spotkaliśmy się pierwszy raz 9 wrześnie, przyjechał po mnie do domu i pojechaliśmy do parku. Trochę spacerku, potem soczek w knajpce, a na końcu lody .. chciał mnie wyciągnąć do kina, ale już nie miałam czasu od tamtej pory zaczęliśmy się spotykać .. Okazał się straszną gadułą, opowiedział mi całą historię życia, bo nie chciał mieć sekretów. Pomyślałam fajny facet - no i został mój
Najlepsze jest to, że w tym dniu miałam do wyboru jego lub rozsypujący się związek z exem, który powiedział mi "jak chcesz się ze mną widzieć to sobie przyjedź" ..
Kilka dni później trochę było mi szkoda M., bo miałam już ustawione przyjęcie urodzinowe (moje) u A., była zaproszona rodzina itd. .. a M. tylko pisał kiedy może przyjechać, kiedy mnie zobaczy (wiedział, że mam urodziny). Zbywałam go, bo co miałam zrobić pisałam, że jestem u koleżanki, że mnie odwiezie jej facet bla bla .. kłamałam wtedy i nie byłam fair .. ok.21 odwiózł mnie mąż siostry A. i zadzwoniłam do M. .. rety jaki on był smutny! Ale o 22 przyjechał .. 30km by wręczyć mi prezent: wielki bukiet kwiatów i .. książkę (on słuchał! jak mu opowiadałam, co lubię ) .. było mi wstyd .. ale zdecydowałam z kim chcę być, opowiedziałam mu wszystko i pomógł mi przez to przebrnąć ..
To dopiero 4 miesiące, a ja czuję jakby były to 4 lata!
Dzieli nas 12 lat różnicy wieku ..
ja mam 23, a on 35, ale NIGDY nie czułam się tak fantastycznie doceniona .. jest dla mnie wszystkim i za to pokochałam na nowo _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
serwatka uzależniony
Dołączył: 25 Cze 2012 Posty: 889 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Sro 16 Sty 2013, 22:13 Temat postu: |
|
|
mademoiselle spora różnica wieku między Wami _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
mademoiselle gaduła
Dołączył: 12 Maj 2010 Posty: 405 Skąd: Siemianowice Śl.
|
Wysłany: Czw 17 Sty 2013, 9:05 Temat postu: |
|
|
oj dzieli dzieli .. ale mnie to nie przeszkadza
w sumie to najwięcej jak miałam, bo ex był starszy 8 lat _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
czerwony kotek uzależniony
Dołączył: 26 Sie 2012 Posty: 567 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Wto 29 Sty 2013, 12:53 Temat postu: |
|
|
My się poznaliśmy w internecie... Pamiętam, jak się cieszyłam że wysłał mi smsa (2008), uwielbiałam jego tajemniczy styl pisania (mieliśmy podgrupę z numerami telefonów)... i się zaczęło, codzień smsy... pamiętam, że w pewnym momencie gorzej się czuł, przechodził trudny czas więc zadzwoniłam do niego, rozmawialiśmy nie wiem ile... w międzyczasie latało sporo maili, mówiliśmy sobie o wszystkim...
Podczas grupowego spotkania w Warszawie znaliśmy się już jak łyse konie... i nie wytrzymałam, jak odjeżdżałam podmiejskim do wujka, skarbek dostał ode mnie spontanicznego buziaka... podczas pierwszego Wrocławia już czułam coś, ale nie odważyłam się powiedziec, to przyszło 3 miesiące później...
i cosik tak się kręcił i kręcił a ja do niego że nie zjem go, zjem tylko naleśniki
ale cały film byłam blisko, chciałam go trzymac za rękę... drugi film - i czułam się jak w niebie gdy mnie przytulił... a na drugi dzień powiedzieliśmy to sobie...
dziś, po kilku latach na odległośc 700 km wreszcie jesteśmy razem na codzień (od końca maja zeszłego roku) _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz określić w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Warszawa : Katowice : Kraków : Poznań : Wrocław : Łódź : Szczecin : Gdańsk : Toruń : Bydgoszcz : Częstochowa : Olsztyn : Rzeszów : Piła : Zielona Góra : Lublin : Kielce
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group |
|
|